Sprawy techniczne bloga

Jeżeli ktoś z Was ma ochotę wykonać szablon dla Seraph V. Academy lub zna kogoś, kto byłby w stanie go zrobić, bardzo proszę o kontakt w zakładce Dyrekcja.

Sprawy szkolne

Pogoda na wyspie nie sprzyja chandrze. Jesień w tym roku jest łagodna - lekki, chłodny wiaterek rozwiewa kolorowe liście, daremnie zgarniane przez ogrodników. Od czasu do czasu pada deszcz, ale zazwyczaj wieczorami i nocą. Mimo wszystko trzeba uważać - w każdej chwili pogoda może ulec zmianie.

niedziela, 26 października 2014

Spróbuj być Bogiem,

powiedziała pierwsza
napotkana istota nawijając na palec
gumki moich nerwów.
Lorcan Lysander, 23
książę Kanady, klasa III, szermierka, jazda konna

Proszę pana, pan ma dzisiaj podbite serce. Niech pan się nie próbuje leczyć przypadkiem, bo panu powiedzą żeś pan jest nie z tego świata. Okrzykną pana zjawą, nosem krwawiącym, szramą na przedramieniu. Kimże pan jest, panie Lysander? Widziałem w życiu wiele, moje własne cierpienie, ale to nic, w porównaniu z pana gładką skórą, z pana długimi palcami i słowami zawieszonymi w powietrzu. Niech mi pan powie: skąd się bierze zawiesina w kształcie pańskich słów pomiędzy dłońmi, jak chmura ciężka od myśli nieuczesanych, niespisanych jeszcze? Czy pan się boi mieć do czynienia z rasą ludzką, wielkomiejskim szumem, gwardią kretynów z darmowym połączeniem internetowym? Jak tak na pana patrzę, to mi się wydaje, że w panu nie ma spokoju, nawet odrobiny, że gdzieś uciekł, może pod lodówkę, może między kręgi. W oczach pańskich, jak w całej galaktyce, doszukuję się pędzących pociągów, ale tam jest jedynie pustostan, pustynia, stara fabryka śrubek. Pan jest przepalony, jak każda żarówka po dolarze w sklepie na rogu, gdzie sprzedają wszystko (doszukałbym się tam pewnie i pańskich paliczków w promocji dwa za jeden). Skupiłem się wczoraj na głosach ludzkich i zbudziły one we mnie wątpliwość czy aby na pewno cierpliwość pana jest rzeczywista. Jakże jednak mogę ocenić, skoro pan tak niewiele mówi, a kiedy już uda mi się pana do tego nakłonić, słowa są tak piękne, że sposób ich wymowy to jedynie dodatek, jak ilość masła w margarynie. Pan mi jest bliższy niż matka, bo ta pępowina, co nas łączy, wciąż nie została rozcięta. Bronię jej zaciekle, nawet jeśli pan z taką zaciekłością podsuwa się pod skalpel. Ja wiem, co panu dolega. Tu chodzi o samotność, proszę pana. Przewija się w panu chęć nieistnienia, co więcej, chciałby pan wyparować niezauważenie, nie pociągając za sobą na sznurku połowy świata. Dzielimy to samo powietrze, deptamy tą samą trawę, walczymy o tę samą wolność, a jednak pan w tym wszystkim jest po prostu bardziej. I słów mi braknie, kiedy się tak w panu gotuje idealność, kiedy perfekcja zasłania panu oczy. Nie mylę się, sądząc że pan jest zakochany po uszy w brzydocie jako formie artystycznej. I nie sądzę, by pan chciał mieszkać w pięknie, skoro pańska zdolność do tworzenia go własnym umysłem znacznie przewyższa współczesnych architektów. Niech się pan nie martwi, jeszcze wynajdą materiał, z którego będzie pan mógł tworzyć wieszaki na płaszcze z pańskiej ciężkiej duszy. Mam sucho w gardle, bo pan jest odwrócony do mnie plecami, mówiący o właściwościach punty. Skupić się nie mogę, bo mógłby pan opowiadać nawet o marynowaniu śliwki, a i tak wpadałbym w zachwyt zakrawający o przestępstwo. Zapytam pana już tylko raz, co się w panu szamoce przy traceniu ósmego z dziewięciu żyć? To pańskie opanowanie przeraża moje żyły, w których krew wrze w niepokoju; nienaturalnym jest dzierżyć w sobie siłę tytanów, więc jakim cudem pan jeszcze czerpie powietrze? I ja wiem, że panu wstyd choćby myśleć o jakichkolwiek potrzebach, choćby fundamentalnych, ale niechże mi pan powie, czy to nie jedyne, co utrzymuje w panu człowieka? Jeszcze tylko moment, jedna chwila i wszyscy dookoła będą już wiedzieć: pan jest inny, pan się nie boi. Pan jest najzwyczajniej w świecie martwy za życia. 
Matthew Bell.
Jacek Podsiadło.

14 komentarzy:

  1. [Widzę, że nikt jeszcze nie powitał. Zatem witam i życzę dobrej zabawy oraz ciekawych wątków.]

    Philippos Karangounis

    OdpowiedzUsuń
  2. [ Może wątek z wariatką z Liechtensteinu? ]
    Johanna

    OdpowiedzUsuń
  3. [Genialna karta. Może wątek?]
    Luiza

    OdpowiedzUsuń
  4. W końcu korzystam z laptopa! W końcu mam normalny Internet! W końcu mogę pisać komentarze! Już. Skończyłam krzyczeć. Witam Cię serdecznie. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. [Czytałam chyba kilka Twoich kart. Nie chcę kłamać ile, bo zwyczajnie nie pamiętam, ale ta podoba mi się chyba najbardziej. Dobry wieczór. Nie wiem, czy Lorcan jest smutny, bo taki się wydaje, ale w jakiś sposób ujął mnie jego opis. Co ty na to, aby pewnego razu razem zapuścili się w jakąś mniej znaną część wyspy? Mogliby to zrobić przez nieuwagę, jedno próbując prześcignąć drugiego aż we dwoje by zbłądzili. Ewentualnie, w trakcie dłuższej przejażdżki, w trakcie której odłączyli się od grupy, dopadłaby ich burza i byliby zmuszeni do schronienia się, przykładowo, w szopie w której przechowywane byłoby siano dla koni. Nie chciałabym zbyt mocno określać relacji, która mogłaby ich łączyć, dlatego zdaję się w tym momencie na Ciebie. Chyba, że nie masz ochoty/ czasu na wątek. ]/ Raisa

    OdpowiedzUsuń
  6. [Witam ślicznie. Widzę, że Juleczka ma kolegę do szermierki.]

    Giulia

    OdpowiedzUsuń
  7. [ Cóż... Może moja księżniczka będzie miała epizod mani (nadpobudliwość, wesoły nastrój, tendencja do dominowania etc.) i będzie "próbowała" pocieszyć Lorcana? ]
    Johanna

    OdpowiedzUsuń
  8. Pluje przez ramię krwią, która obficie zalała jej usta. Przygryziony język pulsuje mocno, ale z każdą sekundą coraz mniej, coraz słabiej, mniej śmiało. Czerwona ciecz smakuje paskudnie, jakby polizała zardzewiały gwóźdź, jednak nic nie mówi, tylko jedzie dalej, krzywiąc się z lekka. Klnie na wszystkie wystające kamienie, jednak wciąż milczy, bo to nie była wina ani kamieni, ani karego folbluta, ani nawet jej samej. Los, który zawsze trzyma ją tak mocno na smyczy, niemalże dusząc kolczatą obrożą, postawił ją nagle przed wyborem. Uwolnieniem się od grupy, poczuciem chwili względnej wolności, albo prawidłowym zachowaniem, godnym zimowej księżniczki.
    Pluje na tytuł. Zazdrości tym, o których czyta książki, tym, których widziała w telewizji i mogła oglądac przez okno któreś z rezydencji. Zazdrości normalności. Tych wszystkich przyjęc, których podobno nawet się nie pamiętało, krótkich miłości, czyli zauroczeń. Rzeczy ludzkich, a jej tak bardzo obcych, znanych z książek, opowieści służby i nawet szkoły- jednakże nigdy z autopsji. Z rzeczy zakazanych pozwala sobie na palenie papierosów, picie wina, ale nigdy nie uczucia. Mdła, pochłonięta cierpieniami Wertera, którego usilnie starałsię zrozumiec ma wrażenie, że to właśnie on odłączył się teraz od grupy. Zagubiona dusza, błądząca wśród innych, uciekinier tak jak ona.
    Kieruje się w jego stronę, wierząc, a w raczej wmawiając sobie, że nie będzie zły z powodu jej obecności. Przyspiesza, żeby go dogonic, w ustach wciąż mając posmak, którego jeszcze przez krótką chwilę próbuje się pozbyc, przełykając ukradkowo ślinę. Odnosi wrażenie, że słowa stanowią zbędny balast, który tylko obciążyłby dodatkowo ich wędrówkę, z drugiej strony podskórnie czuje, że powinna coś powiedziec. Milczy jednak, uwagę skupiając na białych rękawiczkach, których szczerze nie cierpi.
    Kilka razy nabiera powietrza, już ma coś powiedziec, chociaż się przywitac, ale głos ginie gdzieś między krtanią a zębami, nie docierając do świata zewnętrznego. Prowadzi ze sobą monolog, wyobrażoną rozmowę między nimi, ale tylko przez chwilę, bo po kilku minutach woli zastanawiac się nad tym, czy list od matki ma traktowac poważnie, bo możliwe, że kobieta jedynie droczyła się z dziewczyną, bawiąc się przy tym w zła czarownicę. Taką, która mówi Ci, że masz za kogoś wyjśc za mąż. I przeraża Cie nie sam fakt zamążpójścia, a dzielenia z kimś przestrzeni, częstych rozmów i tego całego bycia ze sobą, które wydaje się by nieracjonalne w oczach Raisy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [Mam nadzieję, że może byc. Zepsułam "ci" z kreską- przepraszam. Jeśli masz jakieś obiekcje przed takim zaczęciem- daj znac ;) ]

      Raisa

      Usuń
  9. [Jedyny pomysł jaki mi przychodzi do głowy, to żeby zamieszkali w jednym domku.]

    Luiza

    OdpowiedzUsuń
  10. Czuje przez chwilę jego wzrok na sobie. Własne spojrzenie wlepia w skórzane wodze, ktore przy ostatniej przejażdżce zostawiły po sobie szczypiące otarcia. Cały czas udaje, że nie widzi, że go tu nie ma a ona sama nie czuje się jak małpa, moze nie w zoo, ale pod obserwacją.
    Obciąga czarną kurtkę, zdejmuje toczek i pozwala z niego wypaść niedbale zrobionemu dobierańcowi, poprawia kraciastą chustę. Nie czuje potrzeby zapalenia papierosa, ale jest to pewnie tylko chwilowe, bo juz od kilku godzin nie miała srebrzystego dymu w płucach.
    -Przepraszam, jeżeli się wprosiłam- mówi cicho, idąc z nim w ramie ramię, z drugiej strony prowadząc konia.
    Całe zycie przeprasza, czemu miałaby tego teraz nie robic? Przeprasza przy stole, gdy musi odejśc, przeprasza za stłuczone lustro, ktore zniszczyła służąca. Nic, tylko przeprasza za każdy oddech, za każdy źle wykonany ruch. Przeprasza, żałuje i prawie nie zyje, bo boi się, że i za to będzie musiała przepraszać.
    -Mogę iść z tobą- pyta, patrząc na niego uważnie. Wydaje się miec mentalność bardziej dziecięcą niz reszta księżniczek. Jest cicha, wycofana i jakby nieobecna. Nie taka pewna, zawsze uśmiechnięta, głośna. Dobra do zajmowanego przez siebie miejsca.
    A tak czasami miałaby ochotę zrobic cos, co nie tworzy szarej codzienności...! Dlatego za nim pojechała, dlatego chciała mu towarzyszyć.
    Teraz jednak czeka na jego odpowiedz, gotowa wsiąść na konia i wrócić do stajni w każdej chwili.
    Drzewa przyslaniajace niebo przesłoniły im także ciemne, burzowe chmury, ktore powoli zmierzały w ich kierunku.

    OdpowiedzUsuń